piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1.

Razem z moją przyjaciółką Britney, tak jak codziennie, włóczyłyśmy się po galerii handlowej. Nie miałyśmy co robić. Zwykle nastolatki. Nie chciałyśmy robić tego co większość naszych rówieśnic.
Przymierzanie bluzek, sukienek, jeansów, no i oczywiście butów, było dla nas codziennością, i wielką radością.
Czasem coś kupowałyśmy, ale tylko gdy coś naprawdę sie nam podobało.
Przyglądałam się mijających nas ludziom i wchodzącym do sklepu 7-eleven. Byłam nie w humorze - kiedy byłyśmy w Clarie's, ktoś zwinął moją ukochaną mp3, którą dostałam na 14 urodziny. Była dość zniszczona i mogłam kupić sobie nową, ale ta miała dla mnie wartość sentymentalną. Przypominała mi dziadka który zmarł na zawał, właśnie w moje urodziny. Zastępował mi rodziców których nigdy nie miałam. Nie, nie umarli. Jednak nie interesowali się tym co robię, czym jestem bezpieczna czy mam dach nad głową. Wiecznie w pracy, nie mieli dla mnie czasu. No, ale rodziny sie nie wybiera, prawda?

Brit jak zwykle gadała o swoich podbojach miłosnych. Mi sie nie chciało jakoś w to bawić. I tak żaden mnie nie chciał, i dla mnie to wydawało sie to jakieś głupie. Podrywanie.
Niby mam 17 lat i takie rzeczy powinny być dla mnie... "Łatwe jak bułka z maślem", jak to ujęła Britney, ale mnie poprostu to nie ruszało.
Ja i Britney byłyśmy totalnymi przeciwieństwami.
Ja byłam nieśmiała. Ona bez skrupułów potrafiła włożyć chłopakowi w spodnie rękę. Dla mnie to było straszne.
Zwykle jej słuchałam, ale dzisiaj coś a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
-No i ja mu wtedy mówię "No chyba cię Chrystus opuścił..." bo taki był brzydki... No... - odwróciła się w moim kierunku i dostrzegła że jej nie słucham. -Halo, słuchasz mnie?!
-Co? Tak. - mruknęłam i dalej spacerowałyśmy alejką Pasadena Mall.
Britney co jakiś czas piła łyk koktajlu truskawkowego który kupiła dosłownie 20 minut wcześniej.
Kontynuowała swoją opowieść a ja odwróciłam się po raz kolejny za siebie obserwując osobę która tak mnie zainteresowała. Był to chłopak.

Młody, przystojny, oczy brązowe, wyglądał na pewnego siebie. Miła aparycja i delikatna. Był ponętny i pociągający. Seksowne biodra podkeślał biały t-shirt który delikatnie otaczał jego tors.

-Hej! Zauważyłam że w ogóle mnie nie słuchasz. Mówię do ciebie! - krzyknęła Britney.
Była trochę zła.
-Sorry. - mruknęłam obojętnie i wyminęłam moją przyjaciółkę. Zaczęłam iść w kierunku chłopaka który rozmawiał z ochroniarzem.
Dopiero w miare jak sie do niego zbliżyłam, to zauważyłam że trzyma w ręku... Moją mp3. Szybko dobiegłam do niego i krzyknęłam:
-To twój? A może go ukradłeś?! - stanęłam obok niego i wskazałam na odtwarzacz. Był odemnie wiele wyższy.
Uśmiechnął się do mnie łagodnie, jakby nie biorąc mnie na poważnie. Pokręcił przecząco głową.
-No co ty. Znalazłem go kilka minut temu w Clarie's. Leżał na podłodze, więc postanowiłem go odnieść do biura rzeczy znalezionych, ale właśnie się dowiedziałem że takowe tutaj nie funkcjonuje. - powiedział trochę zawiedziony i troche z wyrzutem do ochroniarza. -Chyba nie myślałaś, że go ukradł...
-Nieważne. Jest mój. - warknęłam troche zła na samą siebie, bo jednocześnie chciałam odzyskać odtwarzacz i poderwać chłopaka, ale za grosz nie wiedziałam jak sie do tego zabrać. 
Warczenie na niego chyba nie specjalnie polepszało moją sytuację. 
 -A co ty właściwie do robiłeś w Clarie's?  Z tego co widzę to jesteś chłopakiem, a chłopaki bez dziewczyn rzadko kiedym zapuszczają się w te regiony z własnej woli.
Chłopak troche sie zmieszał, ale wydusił z siebie:
-Kupowałem prezent.
-Dla kogo?
-Musisz wszystko wiedzieć?
-Poprostu jestem ciekawa. Mama?
-Nie.
-Dziewczyna?
-Nie mam. - oświadczył i się zarumienił. -Ex dziewczyna.
-Aha! - wykrzyknęłam z triumfem z oczach. Wiedziałam, że coś było na rzeczy. Żaden chłopak o zdrowych zmysłach nie wejdzie do Clarie's sam z siebie. -A po co?
-Troche mnie męczy ta rozmowa, możesz przestać? - wgapił się w swoje buty i jeszcze bardziej sie zarumienił. 
-Nie. Jaka okazja. - wyszeptałam wolno i wyraźnie. Być może takie pytanie obcego człowieka było niegrzeczne, ale ciekawość wzięła górę.
-Christine, moja była wychodzi za mąż, jasne?! - krzyknął.
Wtedy dopiero zrozumiałam jaki błąd popełniłam i w jak niewygodnego sytuacji go postawiłam.
 Ale ze mnie idiotka.
-Przepraszam że pytałam. Nie moja sprawa. - uśmiechnęłam się cierpko i już miałam odejść gdy usłyszałam za sobą zalotny głos chłopaka.
-Hej, nie martw sie. Wiesz, chciałbym sie z tobą spotkać. Dasz mi swój numer?

Nie wierzyłem że to mówił - on, boski przystojniak.
To nie był sen. Raczej pomyłka.

-Do mnie mówisz? - spytałam. Miałam ochotę osunąć się na podłogę ale nie ćwiczyłam tego w domu i mogłoby nie wyjść wiarygodnie.

-No a do kogo? Chodź tu, jeżeli chcesz sie ze mną spotkać.

Posłusznie podeszłam i zapisałem mu na dłoni swój numer telefonu.

-Dzięki. A tak właściwie to jak się nazywasz? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy. Poczułam się dziwnie. 

-N-nina. - zdołałam wyksztusić, a nieznajomym chłopak uśmiechnął się lekko.

-Bardzo ładnie. Mnie nazywają Hunter. - zdążył wyszeptać chłopak, po czym spłonął rumieńcem, odwrócił się na pięcie i odszedł.